Emocje i kody kulturowe cz.2

Koncepcje emocji, to kulturowo skonstruowane przekonania na temat emocji.

Jak opisałbyś smutek? Co ciekawe, w języku tahitańskim nie da się opisać tej emocji. Zamiast tego Tahitańczycy używają słowa oznaczającego coś w rodzaju „rodzaju zmęczenia związanego z grypą”. To wskazuje, że nasza rzeczywistość jest zorganizowana przez koncepcje, których używamy do zrozumienia naszego środowiska. Z kolei koncepcje te zależą od kultury.

Rozważ ilustracyjną debatę na temat muffinek i babeczek. Jaka jest różnica między tymi dwoma wypiekami? Nie ma między nimi chemicznej różnicy. Oba mają ten sam kształt i są wykonane z zasadniczo tych samych składników.

Różnica jest taka, że jeden jest spożywany jako deser, drugi na śniadanie. Jest to przykład rzeczywistości społecznej, w której przedmiotom nadawane jest znaczenie i funkcja dzięki umowie społecznej.

Przykłady porozumienia społecznego są niezliczone. Pomyśl tylko o pieniądzach. Zgodziliśmy się, że różne kolory i formaty papierów to równowartość 20 haitańskich gurde, jednego dolara amerykańskiego lub 500 dirhamów arabskich.

Chodzi o to, że koncepcje emocji są również kształtowane przez konwencje kulturowe. Kiedy poznamy koncepcję, doświadczymy emocji.

Pomyśl tylko o historii uśmiechu. Obecnie nasza koncepcja emocji kojarzy szczęście z uśmiechem. Ale nie zawsze tak było. Starożytni Grecy i Rzymianie nie mieli słowa oznaczającego „uśmiech”. To po prostu nie był znaczący kulturowy gest związany ze szczęściem. W rzeczywistości uśmiech stał się modny dopiero w XVIII wieku, kiedy stał się możliwy szerszy dostęp do stomatologii. Uśmiech był właściwie wynalazkiem średniowiecza. Z drugiej strony, bez wątpienia Rzymianie mieli inne bardzo znaczące gesty kulturowe, które teraz nic by dla nas nie znaczyły.

Uczymy się kulturowo obciążonych koncepcji emocji od urodzenia, ale mamy moc, aby dowiedzieć się więcej. Smutny, szczęśliwy, zły, rozczarowany, przygnębiony: to nie są emocje uniwersalne. Są to koncepcje, których zaczynamy się uczyć od urodzenia, od naszych rodziców i  społeczeństwa.

Z drugiej strony, koncepcje emocji, wpajane są i to często wprost. Wyobraź sobie płaczące dziecko. Rodzic może odpowiedzieć, pytając: „Czy jesteś zły, że nadszedł czas na drzemkę?” lub „Czy jesteś smutny, że mama wyjeżdża do pracy?”

Pytania tutaj z natury łączą płacz ze złością lub smutkiem. I nie kończy się to również na dzieciństwie. To dlatego, że nasze mózgi zachowują zdolność łączenia nowych doświadczeń z poprzednimi, uczenia się nowych koncepcji i przekształcania starych.

Ten proces uczenia się nie jest zły. Oznacza to, że stajemy się lepsi w rozróżnianiu pojęć emocji, co z kolei oznacza, że ​​łatwiej je regulować.

Na przykład do niedawna nie było angielskiego słowa opisującego emocję odczuwania przyjemności z czyjegoś nieszczęścia. To nie była obca emocja; po prostu nie było łatwego sposobu na wyrażenie tego. Anglojęzyczni musieli zaimportować niemieckie słowo Schadenfreude, aby wykonać to zadanie. Jeśli często słyszymy nowe wyrażenie, jest bardziej prawdopodobne, że zidentyfikujemy je w naszym własnym doświadczeniu, co ułatwi częstsze „odczuwanie”.

Wraz z praktyką możemy również lepiej rozróżniać emocje, takie jak na przykład niepokój i dyskomfort. Wiemy jako dorośli, że ból martwej nogi nie będzie trwał tak długo, ale kiedyś mógł być dla nas przerażający.

Tak więc emocje są konstruowane z doświadczenia. Kiedy zainwestujemy w kultywowanie nowych doświadczeń, staną się one z kolei emocjonalnymi nasionami naszej przyszłości.